Dlaczego slalom motocyklowy w Warszawskim korku to czasem ryzykowny pomysł?

Tunel na trasie S8 o godzinie 19:30, coś jest nie tak, bo zwykle idzie jak po maśle ale nie tym razem. W oddali oczywiście pomarańczowe światełko informuje o wypadku, który to spowodował zator. Aha! Gęsto trochę ale od czego się ma ten zwinny motocykl.

W tym miejscu muszę zaznaczyć, przez 5 lat mojej regularnej przygody motocyklowej (polskie trasy i polskie korki) zauważyłam znaczący wzrost świadomości i kultury na drodze wobec nadjeżdżającego jednośladu. W korku coraz częściej kierowcy zwinnym ruchem przytulają się do krawężnika by umożliwić nam wygodny przejazd, zawsze staram się choćby skinąć głową – dziękuję chłopaki i dziewczyny! To bardzo ułatwia i poprawia komfort jazdy – również psychiczny. Jeśli możemy podzielić się drogą i rozsądnie współpracować, róbmy to.

Niestety, naturalnie, trafiają się też motocykliści bez wyobraźni. Korzystanie z wolnej przestrzeni jest moim zdaniem naszym przywilejem ale korzystać z niego należy umiejętnie i ostrożnie, bo to NIE dodatkowy pas.

Co tak prędko, panie?

Niektórym jednośladom przewraca się w głowie, co objawia się traktowaniem białej, przerywanej linii jako pasa startowego dla ich odrzutowych motocykli. Panowie (i Panie).. nie wszyscy patrzą w lusterka! Prywatne doświadczenie pokazuje mi, że zuchwale (czytaj – zbyt szybko) mknący ścigacz wymaga 1 sekundy nieuwagi i nieszczęście gotowe (cudem ominęłam ostatnio motocykl, który wyrósł spod ziemi).

Uwielbiam moją rudą pannę i „ciężka stopa” (a w motocyklu… ręka?) to moje drugie imię, ale koniec końców, zachowajmy rozsądek! W korku szczególnie obawiam się (częstych) sytuacji nagłej zmiany pasa więc wybieram umiarkowaną prędkość na przeciskanie się pomiędzy autami.

Podobno łączy nas wspólna pasja?

Zwykle tak i to jest piękne. Wielu motocyklistów na szczęście używa swoich cudownych mózgów przy przewidywaniu potencjalnych sytuacji zagrażających im oraz innym użytkownikom dróg. Są jednak i tacy, którzy ciężko i nieustannie pracują nad naszą alternatywną opinią „dawców organów”.

Przeciskając się grzecznie w porannym korku na Wisłostradzie coś miga mi w lusterku. Tak! To TEN pan w TYCH hawajskich spodniach na swojej Kawasaki Ninja przecina korek niczym pas startowy i napotyka na drodze mnie, która jakkolwiek kierując się wyobraźnią, rezygnuje między osobówkami z zasady „im szybciej tym lepiej”. Cierpliwości starcza mu na 10 sekund, tańczy i piekli się wdzięcznie wypełniając lukę za mną, to do prawej, to do lewej. (Gościu, jakbym Cię nie widziała i nie słyszała..) I gdy ‘subtelna’ metoda nie działa, Pan Hawajski robi hałaśliwy i agresywny pokaz głośności swojego motocykla, biedna manetka gazu, musi być na wykończeniu. Głuchy on? Czy to kask taki dobry, hmm.. (PS: Tak długo jak nie jesteśmy w dusznej i wilgotnej Tajlandii, nie zrozumiem hawajskich spodenek jako elementu bezpiecznego stroju na motocykl, sorry.)

Gdy tylko znajduję lukę ustępuję miejsca Panu obrażonemu, by mógł stosownie rozpędzić się do lotu.

Drodzy Kierowcy, nie mierzcie nas proszę jedną miarą!

A, korek o 19:30.

Więc dlaczego pomysł korzystania z luki między pasami musi się odbywać przy udziale rozumu. Mianowicie, nie wiedzieć dlaczego (w porównaniu choćby z wysoką kulturą jazdy w Berlinie) Warszawscy kierowcy samochodów również praktykują opcję „z prawej na lewą” bo aktualnie prawy pas szybciej się porusza. O! A teraz lewy, siup. O i prawy ale zapomniałem kierunkowskazu.

Dziś więc taniec drogowy w wykonaniu kierowców aut osobowych w korku zadziwił mnie wystarczająco do popełnienia tego wpisu. To prawie jak pieklenie się i wyprzedzanie jednego auta by ostatecznie zatrzymać się na tych samych światłach. Panowie i Panie, chill out! Zdążycie, gdziekolwiek jedziecie… 🙂

Jakie są wasze doświadczenia drogowe w Polsce i nie tylko?

LOVE ❤

 

 

 

 

Leave a comment